piątek, 6 lipca 2018

Sinister

Tytuł: Sinister

Rok premiery: 2012r.

Produkcja: USA

Reżyseria: Scott Derrickson

Scenariusz: Scott Derrickson, C. Robert Cargill

Gatunek: Horror














      Pierwszy z zapowiadanych na początku horrorów. Tak, wiem, Sinister powszechnie uznawany jest za film średni/dobry, jednak mnie, z kilku powodów, nie podoba się wcale. Tak, zdecydowanie uważam go za film zły, choć o wiele lepszy niż te dwa filmy, które już opisałem, i, miejmy nadzieję, mnogość tych, które jeszcze czekają na swoją kolej.
      Trudno zrobić coś nowego w kinie grozy. Prawda, czasem się coś zdarzy, ale ogólnie jest kilka utartych ścieżek, na jedną z których twórca może się zdecydować. Tutaj panowie Derrickson(Człowiek który dał światu Egzorcyzmy Emily Rose i Doktora Strange'a) i Cargill poszli, przynajmniej na początku, drogą wyznaczoną przez Kinga. Potem wyraźnie się zgubili, ale o tym później.
SPOILER ALERT
      Główny bohater, Ellison Oswalt to upadły pisarz kryminałów. Pierwsza książka dała mu sławę i pieniądze, które wydał na kolejne próby stworzenia bestsellera, niestety bezskutecznie. Ostatnim podrygiem przeprowadza się wraz z żoną i dwójką dzieci do domu, w którym wcześniej zginęła cała rodzina, powieszona na stojącym w ogrodzie drzewie. Oswalt ma zamiar na własną rękę przeprowadzić śledztwo, a to co mu wyjdzie, wykorzystać w powieści.
      Już pierwszego dnia znajduje na strychu pudełko z kamerą i puszki z taśmami. Jak się okazuje, są one świadectwem kolejnych mordów, przeprowadzanych na rodzinach z różnych miejsc i czasów. Schemat zawsze ten sam- rodzina obserwowana okiem kamery, czy to podczas zabawy w ogrodzie, nad basenem czy przy grillu. Nagłe cięcie, i wszyscy oprócz jednego z dzieci nie żyją. Dzieci te w każdym przypadku po prostu znikały. Ja się od razu domyśliłem, o co chodzi, ale dajmy filmowi choć sugestię, że trzyma w napięciu.
      Oczywiście rodzina głównego bohatera nie może być normalna- żona chce odejść od pisarzyny, syn ma padaczkę a córka rozmawia z martwą dziewczynką, która podobno mieszka w jej szafie. Sielanka.
      Drogą śledztwa Ellison odkrywa, że za morderstwami kryje się starożytne bóstwo, mieszkające w swoich wizerunkach. Kto je zobaczy, musi zginąć. Zgadnijcie, co śledczy-amator zobaczył w jednym z nagrań?
      Można by pomyśleć-tak, na pewno główny bohater przerwie krąg przemocy, uratuje rodzinę i napisze książkę, która zdobędzie wszystkie nagrody. Ale nie, umiera na końcu. Tak jak i jego żona i syn. Córeczka morduje ich siekierą, a potem odchodzi z potworem. Brawo. Brawo.
      No dobrze, fabuła fabułą, ale co jest nie tak z tym filmem? Przede wszystkim- napięcie tu budowane jest tak tanio, jak tylko się da. Mrok na siłę, starożytne rytuały przeniesione na taśmę super 8. No i jumpscare'y. Wszystko co w tym filmie straszne, pochodzi właśnie od nich. Widz nie boi się całości, tylko tego, że zaraz coś wyskoczy i zrobi "buu!". Postaci są płaskie- pisarz za wszelką cenę chce napisać książkę, żona chce na zmianę wyjechać z mężem albo bez niego, syn oprócz tego że ma padaczkę nie gra żadnej roli w tym wszystkim, córka maluje po ścianach a na koniec bawi się w kata. Szeryf nie chce kłopotów, profesor jest mądry, potwór wyskakuje i robi "buu!". Koniec pieśni.
      Nie zrozumcie mnie źle, film nie jest tragiczny, pewnie znajdzie się wielu fanów akurat tego rodzaju filmów grozy. Jednak nie tego się spodziewałem. Zupełnie nie tego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz